27-07-2010 10:27
Pierwsze jeepy za płoty
Odsłony: 5
Prelekcja, trzy jeepy, to więcej niż spodziewałem się dokonać na warszawskiej Avangardzie. Misja zakończona sukcesem.
W skrócie
Pojechałem na Avangardę pokazać jej uczestnikom dosyć nowa formę gry - tak zwany jeepform, o którym więcej można przeczytać tutaj: http://larp.polter.pl/Czas-na-Jeepform-c21895. Jeepform w Polsce jest mało znany, chociaż juz ponad 6 lat temu były próby wprowadzenia go do naszego kraju. Jak się okazało nieudane. Być może wtedy ta forma była jeszcze za śwież,a może czasy nie sprzyjały. To teraz i tak nieważne. Dla mnie Avangarda była pierwsza poważną, konwentową próbą pokazania nowego rodzaju gry.
Na początek prawie klęska
Prelekcja o tym czym jest jeepform prawie zamieniła się w klęskę. Błędnie założyłem, że o jeepach i LARPach warto dyskutować. Część uczestników zaczęła otwarcie kontestować podstawowe cechy gier czy LARPów co mnie trochę na początku dobiło. Na szczęście ludzie najmniej zainteresowani tematem dali sobie spokój i opuścili salę.
Udało mi się także wyjść z bezcelowej dyskusji i kontynuować już bardziej prelekcyjnie spotkanie. W rezultacie wyszło w porządku i co najmniej kilka nieprzekonanych osób się do jeepów przekonało i ich następnie skosztowało. Następnym razem nie będę jednak wdawał się w dyskusję. Forma ta nie sprawdziła się. Na dodatek wielu uczestników nie było nastawionych na zdobywanie wiedzy, ale raczej na wyrażenie swego zdania. Nie lubię takich zagrywek, powiem szczerze. To jak się jednak okazało w następnej godzinie nie dotyczyło wielu innych uczestników zainteresowanych tematem.
W cudzych butach
W "Upgrade" autorstwa skandynawskich mistrzów nigdy nie grałem i nigdy tego nie prowadziłem. Było to dla mnie spore wyzwanie. Na szczęście już wcześniej poprowadziłem jednego jeepa, a także grałem w innego.
To jednak była "terra incognita". Dlatego ruszyłem mocno z kopyta. Gracze byli zarówno doświadczeni jak i niedoświadczeni. Wyszło bardzo dobrze i poważnie - co mnie jeszcze bardziej ucieszyło. Na końcu stworzyłem nawet morał.
Prowadzenie jeepa to ciągłe obserwowanie graczy i reagowanie na ich akcje. Jeśli nie przejawiają sami inicjatywy, trzeba ich prowokować. Tak było też tutaj. Gracze stworzyli całkiem niezłą historię, choć popełnili parę błędów - największym moim zdaniem była scena całowania się, w założeniu dramatyczna, ale tak naprawdę totalny niewypał. Zmusiło mnie to do szybkiej reakcji i coś co początkowo mogło być bardzo złe, stało się wsparciem dal innych scen.
W czasie gry gracze miel pewien problem z ogarnięciem całości postaci. Były zbyt rozwlekłe. Niektórzy nie uwypuklali ważnych elementów postaci. Dla mnie tez trudne było spamiętanie tego wszystkiego, bo nie pisałem tego scenariusza. Było on pożyczony.
Tak czy siak wyszło lepiej niż dobrze. A mi dodatkowo udało się niecnie podszkolić w prowadzeniu jeepów Zioła.
Po jeepie nikt nie krył zadowolenia, ale też ciekawych uwag merytorycznych.
Moje własne dziecko
Nie byłbym sobą gdybym nie spróbował sił z własnym scenariuszem. Opowiadał on o komunie, miłości, zawiści, systemie i zwykłych ludziach. Pierwsza gra i pierwszy test. Wyszło naprawdę super, choć czasami panowało lekkie zamieszanie w zmienianiu postaci oraz w płynności akcji. Wielu graczy skupiło się także na pobocznych postaciach. Było jak zwykle kilka błędów. A kolei fabuła prawie przeszła dramatyczny obrót o 180 stopni. W rezultacie jednak finał był wymowny i poważny, pomimo licznych śmiesznych dialogów i absurdów w trakcie gry.
Wszyscy gracze dobrze się bawili, a ja już wiem co można zrobić jeszcze lepiej. Motyw telefonu jako przełącznika, osi fabuły i rekwizytu sprawdził się doskonale i stworzył świetne nowe możliwości.
Przy okazji złamałem co najmniej jedną zasadę jeepową - dla dobra gry rzecz jasna :)
To dopiero początek przygody z tym scenariuszem i jego wariacjami.
Upgrade po raz drugi
Jako że w LARPie przeszkodziła nam pogoda i niska frekwencja postanowiłem grupie przybyłych osób poprowadzić Upgrade.
Za drugim razem wyszło mocno komediowo i mieliśmy jedną prawdziwą gwiazdę - Krystian grał po raz pierwszy w cokolwiek przypominającego LARPa i zagrał świetnie. W drugą odsłonę grało więcej osób i więcej tez było niedoświadczonych. Niektóre dialogi przeszłyby do historii kina, gdyby tylko to był film :)
Tutaj stanąłem przed innym zadaniem, w pewnym momencie musiałem zmienić zwrot scenariusza z głupio śmiesznego na normalnie komediowy. Inaczej mielibyśmy coraz gorsze sceny. Udało się.
No i co dalej?
Pokazałem jakimś 20 osobom co to jest jeep. Przeżyłem 10 godzin ostrej szkoły prowadzenia. Co śmieszne gdy wpadłem na pewnego LARPa przeżyłem lekki szok. Zobaczyłem dwie gadające o czymś grupki, zupełnie nie rozumiałem jako obserwator o co chodzi - co mi jeszcze dodatkowo uświadomiło jak bardzo jeep różni się od LARPa.
Jeepy będę prowadził na wielu konwentach. Na wrocławskie "Inne Sfery" przyjadą sami skandynawscy mistrzowie! To dopiero początek. Pierwsze jeepy za płoty. Ale nie ostatnie. Obiecuję ;)
W skrócie
Pojechałem na Avangardę pokazać jej uczestnikom dosyć nowa formę gry - tak zwany jeepform, o którym więcej można przeczytać tutaj: http://larp.polter.pl/Czas-na-Jeepform-c21895. Jeepform w Polsce jest mało znany, chociaż juz ponad 6 lat temu były próby wprowadzenia go do naszego kraju. Jak się okazało nieudane. Być może wtedy ta forma była jeszcze za śwież,a może czasy nie sprzyjały. To teraz i tak nieważne. Dla mnie Avangarda była pierwsza poważną, konwentową próbą pokazania nowego rodzaju gry.
Na początek prawie klęska
Prelekcja o tym czym jest jeepform prawie zamieniła się w klęskę. Błędnie założyłem, że o jeepach i LARPach warto dyskutować. Część uczestników zaczęła otwarcie kontestować podstawowe cechy gier czy LARPów co mnie trochę na początku dobiło. Na szczęście ludzie najmniej zainteresowani tematem dali sobie spokój i opuścili salę.
Udało mi się także wyjść z bezcelowej dyskusji i kontynuować już bardziej prelekcyjnie spotkanie. W rezultacie wyszło w porządku i co najmniej kilka nieprzekonanych osób się do jeepów przekonało i ich następnie skosztowało. Następnym razem nie będę jednak wdawał się w dyskusję. Forma ta nie sprawdziła się. Na dodatek wielu uczestników nie było nastawionych na zdobywanie wiedzy, ale raczej na wyrażenie swego zdania. Nie lubię takich zagrywek, powiem szczerze. To jak się jednak okazało w następnej godzinie nie dotyczyło wielu innych uczestników zainteresowanych tematem.
W cudzych butach
W "Upgrade" autorstwa skandynawskich mistrzów nigdy nie grałem i nigdy tego nie prowadziłem. Było to dla mnie spore wyzwanie. Na szczęście już wcześniej poprowadziłem jednego jeepa, a także grałem w innego.
To jednak była "terra incognita". Dlatego ruszyłem mocno z kopyta. Gracze byli zarówno doświadczeni jak i niedoświadczeni. Wyszło bardzo dobrze i poważnie - co mnie jeszcze bardziej ucieszyło. Na końcu stworzyłem nawet morał.
Prowadzenie jeepa to ciągłe obserwowanie graczy i reagowanie na ich akcje. Jeśli nie przejawiają sami inicjatywy, trzeba ich prowokować. Tak było też tutaj. Gracze stworzyli całkiem niezłą historię, choć popełnili parę błędów - największym moim zdaniem była scena całowania się, w założeniu dramatyczna, ale tak naprawdę totalny niewypał. Zmusiło mnie to do szybkiej reakcji i coś co początkowo mogło być bardzo złe, stało się wsparciem dal innych scen.
W czasie gry gracze miel pewien problem z ogarnięciem całości postaci. Były zbyt rozwlekłe. Niektórzy nie uwypuklali ważnych elementów postaci. Dla mnie tez trudne było spamiętanie tego wszystkiego, bo nie pisałem tego scenariusza. Było on pożyczony.
Tak czy siak wyszło lepiej niż dobrze. A mi dodatkowo udało się niecnie podszkolić w prowadzeniu jeepów Zioła.
Po jeepie nikt nie krył zadowolenia, ale też ciekawych uwag merytorycznych.
Moje własne dziecko
Nie byłbym sobą gdybym nie spróbował sił z własnym scenariuszem. Opowiadał on o komunie, miłości, zawiści, systemie i zwykłych ludziach. Pierwsza gra i pierwszy test. Wyszło naprawdę super, choć czasami panowało lekkie zamieszanie w zmienianiu postaci oraz w płynności akcji. Wielu graczy skupiło się także na pobocznych postaciach. Było jak zwykle kilka błędów. A kolei fabuła prawie przeszła dramatyczny obrót o 180 stopni. W rezultacie jednak finał był wymowny i poważny, pomimo licznych śmiesznych dialogów i absurdów w trakcie gry.
Wszyscy gracze dobrze się bawili, a ja już wiem co można zrobić jeszcze lepiej. Motyw telefonu jako przełącznika, osi fabuły i rekwizytu sprawdził się doskonale i stworzył świetne nowe możliwości.
Przy okazji złamałem co najmniej jedną zasadę jeepową - dla dobra gry rzecz jasna :)
To dopiero początek przygody z tym scenariuszem i jego wariacjami.
Upgrade po raz drugi
Jako że w LARPie przeszkodziła nam pogoda i niska frekwencja postanowiłem grupie przybyłych osób poprowadzić Upgrade.
Za drugim razem wyszło mocno komediowo i mieliśmy jedną prawdziwą gwiazdę - Krystian grał po raz pierwszy w cokolwiek przypominającego LARPa i zagrał świetnie. W drugą odsłonę grało więcej osób i więcej tez było niedoświadczonych. Niektóre dialogi przeszłyby do historii kina, gdyby tylko to był film :)
Tutaj stanąłem przed innym zadaniem, w pewnym momencie musiałem zmienić zwrot scenariusza z głupio śmiesznego na normalnie komediowy. Inaczej mielibyśmy coraz gorsze sceny. Udało się.
No i co dalej?
Pokazałem jakimś 20 osobom co to jest jeep. Przeżyłem 10 godzin ostrej szkoły prowadzenia. Co śmieszne gdy wpadłem na pewnego LARPa przeżyłem lekki szok. Zobaczyłem dwie gadające o czymś grupki, zupełnie nie rozumiałem jako obserwator o co chodzi - co mi jeszcze dodatkowo uświadomiło jak bardzo jeep różni się od LARPa.
Jeepy będę prowadził na wielu konwentach. Na wrocławskie "Inne Sfery" przyjadą sami skandynawscy mistrzowie! To dopiero początek. Pierwsze jeepy za płoty. Ale nie ostatnie. Obiecuję ;)
10
Notka polecana przez: bukins, Gerard Heime, Linka, Marigold, nid, Planetourist, Repek, Scobin, Ziolo
Poleć innym tę notkę