» Blog » Przybyliśmy,zobaczyliśmy i … zmieniliśmy się
24-11-2009 10:44

Przybyliśmy,zobaczyliśmy i … zmieniliśmy się

Odsłony: 2

Przybyliśmy,zobaczyliśmy i … zmieniliśmy się
O berneńskim LARPVeekendzie napisaliśmy już dużo (http://polter.pl/Ziolo,blog.html?7747 i http://fingrin.polter.pl/,blog.html?7678) ale wciąż pozostało kilka rzeczy którymi chciałbym się z wami podzielić. W ciągu niespełna dwóch dni spotkałem wielu bardzo aktywnych i pomysłowych LARPowców i poznałem niebanalne i ciekawe podejścia do tematu tworzenia scenariuszy jak i ich odgrywania.

Pokazaliśmy się z dobrej strony

Choć jadąc do Brna miałem czasami wrażenie, że będziemy brzydkimi kaczątkami LARPVeekendu i że prowadzenie scenariuszy po angielsku może okazać się za trudne, to pomimo tych wszystkich obaw Czesi i Słowacy bardzo entuzjastycznie ocenili nasze produkcje. Sen nocy letniej czyli luźna adaptacja Szekspira był czymś całkowicie nowym dla nich. Generalnie w LARPowym światku rzadko spotyka się przeróbki teatralnych sztuk. I nie mówię tu o luźnym wykorzystaniu motywów lub postaci z dramatu, ale o próbie przeniesienia kwintesencji szekspirowskiego scenariusza. W przypadku Snu nocy letniej udało nam się ukazać miłosne szaleństwo, różne spojrzenia na miłość, komedię pomyłek, współczesność w krzywym zwierciadle i magię letniej nocy. Jedną z największych zalet tego scenariusza jest wykorzystanie masek – które są postaciami. Jeżeli ktoś zmienia maskę, to zmienia także postać. Proste i skuteczne rozwiązanie wprowadzające cudowne zamieszanie w trakcie gry. Z kolei W górach szaleństwa korzysta z bardzo dobrego schematu reality show, polegającego na eliminacji graczy przez głosowanie na nich innych graczy. Elementy jednych z najpopularniejszych programów telewizyjnych od czasu do czasu pojawiają się w niektórych LARPAch i prawie zawsze ze wspaniałym skutkiem. Ten LARP o wiele poważniejszy, ale wbrew pozorom wcale nie głębszy od snu nocy letniej, wzbudził emocje i multum dramatycznych sytuacji. Gracze na początku musieli przyzwyczaić się do umowności sytuacji, lecz jak to zwykle bywa w tym larpie po kilkunastu minutach myśleli już tylko o sowim przetrwaniu.

Dwa razy to samo?

Kiedyś nie byłem szczególnym zwolennikiem powtarzania swoich LARPów. Jednak z czasem zmieniłem zdanie i zarówno Góry Szaleństwa jak i Sen Nocy Letniej rozegraliśmy kilka razy. Dobre scenariusze powinny być grane wielokrotnie to pewne. Jednak czeski LARPVeekend pokazał mi też, że LARPy powinny być powtarzane w ciągu jednego konwentu czy festiwalu. Dwa razy rozegraliśmy Sen nocy letniej w berneńskim pałacu i za każdym razem była to inna gra. Pierwsza, poranna obfitowała w graczy nastawionych na teatralne odgrywanie. Sceny zbiorowe, jedna z bolączek LARPów, wychodziły znakomicie. Gracze bawili się konwencją i wprowadzali jedynie umiarkowany chaos, a na koniec wszyscy się pobrali. Z kolei finalne przedstawienie w LARPie (motyw przedstawienia w przedstawieniu żywcem skopiowany z dramatu Szekspira) było raczej słabe i nudnawe. Lecz gdy Puk, psotliwy elf, wyrecytował ostatnie słowa szekspirowskiej sztuki to zarówno twórcom gry jak i uczestnikom zaparło dech w piersiach. Oto skończył się LARP tak bliski teatrowi. Z kolei popołudniowa edycja snu w świetle świeczników straciła trochę z teatralnej magii. Nie było tu już tak wielu aktorów, choć z drugiej strony było paru naprawdę wybitnych graczy. Więcej tu też było knucia i spiskowania, a elfy poczyniły ogromny chaos pośród uczestników gry, nie do końca kierując się odgrywaniem swoich ról. Wyszło moim zdaniem trochę gorzej, ale i tak całkiem nieźle. Tym razem zabawa o wiele bardziej szalona zmusiła graczy do ogromnego wysiłku, żeby odkręcić fatalną dla wielu sytuację. Nie do końca wszystkim się udało, ale i tak LARP skończył się happy endem. A finalne przedstawienie było pomimo braku przygotowania i chaosu o wiele lepsze. Sam Puk po raz drugi wygłosił swój słynny monolog, jednak na sposób jaki jeszcze nigdy na tym LARPie nie widzieliśmy – bardzo na modłę piosenki aktorskiej. I ostatecznie wszyscy podali sobie ręce i ustawili się w kółko – co nas rozbawiło do łez i skłoniliśmy nasze głowy przed przewrotnością naszego gracza.

Szaleństwo nieumiarkowane

Tak samo dwa razy rozegraliśmy „Góry Szaleństwa” grę za każdym razem zupełnie inną i emocjonującą. Bardzo lubię prowadzić ten LARP, bo jako twórca gry nigdy się na nim nie nudzę, nawet szósty czy siódmy raz w Brnie. To zasługa zastosowanego schematu eliminacyjnego i każdorazowo innej ekipy graczy. Pierwsza edycja rozegrana w piątkowy wieczór obfitowała w ciche i długie rozmowy. Gracze wzajemnie poddawali w wątpliwość swoją moralność. Wola przetrwania była ogromna, a wybory kogo poświęcić dla grupy bardzo dramatyczne. Ostatecznie połowa uczestników uratowała się. Wszyscy byliśmy bardzo zadowoleni z przebiegu gry, a my twórcy znaleźliśmy się pod prawdziwym wrażeniem czeskich i słowackich graczy. Druga edycja rozegrana w niedzielę rano, tuż przed naszym wyjazdem była oczywiście inna. Mieliśmy mały problem z kilkoma mocno nastawionymi na cel graczami, ale poradziliśmy sobie z tym. Nie było tu może tak wiele aktorstwa jak w pierwszej edycji, ale z drugiej strony doszło do kilku naprawdę dramatycznych scen. Z braku czasu LARP nie doszedł do ostatecznego rozwiązania i połowa rozbitków wciąż z trudem przebija się przez ośnieżone góry. Dzień w dzień powtarzając nasze scenariusze mogłem bardzo szybko ocenić skuteczność konstrukcji LARPa. Bardzo też dla mnie było interesujące porównanie reakcji różnych graczy na te same zdarzenia. Dzięki temu doświadczeniu zamierzam znacznie bardziej skoncentrować się na powtarzalności LARPów. Zależy mi zwłaszcza na scenariuszach, które mogą być rozgrywane nawet przez tych samych graczy kilkakrotnie za każdym razem z innym wynikiem. Do takich scenariuszy niewątpliwie należy Sen nocy letniej – na którym zresztą jedna z czeskich graczek grała dwukrotnie.

Odważne eksperymenty

Twórcy LARPVeekendu nie boją się eksperymentować. Stawiają na oryginalność i nowatorstwo, ale nie zapominają przy tym o odpowiednim przygotowaniu prezentowanych LARPów. Na LARPVeekendzie nie było miejsca dla klasycznych, czy też schematycznych LARPów. Dosyć ostro określono tez warunki uczestnictwa. Nie było elfów, wampirów, piratów i kolejnych pogrzebów, przyjęć u króla czy wyborów nowego władcy. Za to był na przykład węgierski Babel - gra o tym jak porozumiewać się z pomocą zaledwie kilkunastu, kilkudziesięciu słów. Jak wskazać mordercę dysponując tylko takimi stwierdzeniami jak „kocham” „cię” czy „kupuj” „sandały”? Na LARPVeekendzie dzięki inicjatywe słowackiej grupy Era prezentowano także coraz popularniejszy na świecie „jeepform” - czyli LARP który nie jest LARPem a bardziej historią reżyserowaną przez uczestników. Nie zabrakło także pastiszy jak na przykład opowieści o złych superbohaterach. Ciekawe tez było wykorzystanie jednego z mieszkań jako miejsca akcji LARPa „Gaza” odbywającego się oczywiście w strefie konfliktu izraelsko – palestyńskiego. Jak widać nie zabrakło także tematów ważnych i aktualnych. W podziemiach konwentowej knajpy rozegrano bardziej historycznego LARPa symulującego czasy oblężonego w 17 wieku Paryża i dylematy kilku przypadkowych mieszkańców. W świetle naftowych lamp kilku graczy zmagało się z historią i własnym strachem. Każdy LARP prezentowany w Brnie był wyjątkowy i zapadał w pamięć.

Wymagający gracze

Court of Moravia, czyli organizator LARPVekendu, już dawno postawił na ludzi spoza RPGowego środowiska. Po paru latach ta strategia przynosi wspaniałe rezultaty. Czescy i słowaccy gracze są nastawieni na historię i przeżycia. Zależy im na odgrywaniu i wczuciu się jak najbardziej w symulowaną sytuację. Cele postaci czy gry są tutaj jak najbardziej drugorzędne. I przede wszystkim są to ludzie wymagający bardzo dużo od siebie, nieustannie uczący się swoich nowych ról, zastanawiający się nad swoim i innych miejscem na LARPie. Ci gracze, często bardzo nowi w LARPach przez wiele godzin po grze dyskutują na temat gry. Zastanawiają się nad konstrukcją, przesłaniem, swoją rolą, dziękują zarówno twórcom gry jak i współgraczom za uczestnictwo. Są po prostu ciekawi LARPów, a nie tylko własnej przyjemności i taka postawa wspaniale procentuje na LARPach. Jednakże czescy i słowaccy gracze oczekują też dobrych i oryginalnych produkcji i raczej nie zostawiają suchej nitki na grach schematycznych lub/i źle przygotowanych.

W głowach poprzewracało

Czeski LARPVeekend był dla mnie jak na razie najważniejszym larpowym wydarzeniem w jakim uczestniczyłem. Cieszę się, że pojechali ze mną Bartek i Ola, bo mogli zobaczyć na własne oczy, że LARPy da się robić na różne sposoby i dla różnych odbiorców. Po takiej dawce inspiracji trudno mi wrócić do „starego” larpowania. Od paru lat eksperymentujemy z formą we Wrocławiu z większym lub mniejszym powodzeniem .Zaczynaliśmy od zera próbując odkryć coś dla nas nowego i innego w LARPach. Tak samo Czesi z Court of Moravia zaczynali od podstaw, na początku naśladując Skandynawów, potem rozwijając skrzydła we własnych produkcjach. Środowisko LARPowe w Czechach i Słowacji jest pod wieloma względami podobne do polskiego. Court of Moravia postawiło sobie jasne cele – LARPy dla zwykłych ludzi, LARPy które mówią o rzeczach ważnych i aktualnych, LARPy które zapadają w pamięć i są przystępne. Żeby realizować to ambitne zadanie musieli niejako wyrwać się ze środowiska growego i pójść gdzie indziej. Dosyć sensownie stwierdzili, że RPGowców będą bardziej interesować LARPy oparte na ich ulubionych grach. Nic w tym oczywiście złego, pokazuje jednak, że warto jasno stawiać sobie cele. No i co tu dużo gadać – LARPy po prostu nie są tylko przedłużeniem gier. Od wielu, wielu lat na świecie robi się scenariusze realistyczne, artystyczne, edukacyjne – słowem różne. Mnie jak i Court of Moravia takie produkcje interesują najbardziej. Ot w głowach nam się poprzewracało od tych LARPów. Już niedługo zobaczycie pierwsze efekty naszych nieśmiałych działań. Zapraszam do obserwowania naszych postępów i oczywiście do udziału w LARPach.

P.S. Na zdjęciu scena z węgierskiego "Babel"

Komentarze


Reverant
   
Ocena:
0
Powiem szczerze, że jak tak czytam wasze komentarze odnośnie LARPVeekendu to żałuje, że mnie tam nie było. Musiała być naprawdę wspaniała impreza.
Muszę kiedyś wpaść na jakiegoś Larpa organizowanego przez was.
24-11-2009 13:02
Ziolo
   
Ocena:
0
Nie ma problemu, zapraszam serdecznie. Można nas znaleźć na dużej ilości konwentów w kraju, zapraszamy także oczywiście do Wrocławia - tutaj naszych LARPów naprawdę dostatek, a będzie myślę tylko lepiej. :)
24-11-2009 16:56

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.